JUSTA vs MUFFINKI
Ciasto trochę za ciasne, hmm mam wrażenie lekkiego zakalca, zamiast gorzkiej czekolady lepiej byłoby chyba dać deserową nawet mleczną, hmm zrobię polewę z czekolady i będzie git.
czwartek, 10 listopada 2011
poniedziałek, 23 maja 2011
sobota, 21 maja 2011
środa, 18 maja 2011
poniedziałek, 24 stycznia 2011
niedziela, 7 listopada 2010
JUSTA VS CIASTO CZEKOLADOWE
No witam witam po długiej nieobecności. Nie będę się tłumaczyć bo po co. Po prostu opowiem jakby nigdy nic jak to wzięłam się za pieczenie ciasta i o dziwo całkiem mi wyszło, co więcej jest to bardzo fajna zabawa i zamierzam kontynuować moje zmagania.
No trzeba też szczerze powiedzieć że nie jest to też mój pierwszy wypiek.Pierwsze w życiu ciacho, które nie było naleśnikiem ani plackiem ziemniaczanym upiekłam Tomaszowi na któreś tam urodziny i był to biszkopt z galaretką. Rewelacji nie było, a w dodatku nadzorowała mnie mama więc poniekąd się to nie liczy. Odkąd mam jednak swoją własną prywatną kuchnię w wynajętym mieszkaniu zmierzyłam się już z drożdżowymi bułeczkami i sernikiem. Przygoda z bułeczkami skończyła się zablokowaniem drzwiczek od piekarnika bo ciasto chciało wypłynąć na podłogę. A apropos sernika to jest jedyne ciasto którego smaku nienawidzę. Upiekłam ale nawet nie spróbowałam, ktoś zjadł, wszyscy żyją więc jest ok. Także bywa ostro nawet i w tej dziedzinie.
A teraz do rzeczy
trzeba mieć trochę jajek tak z osiem ( my dostaliśmy od Ilony)
trochę cukru ( mamy taką pakę 5 kg)
czekolada gorzka z dwie tabliczki (tata naprzywoził z Niemiec i wszystkie słodkie zostały wyjedzone zostały tylko gorzkie zawartość kakao 70% czyli idealne do tego ciacha)
masełko 1,5 kostki
kakao i żelatynę ale to chyba niekonieczne wg mnie obyło by się bez żelatyny
No i najważniejsze trzeba mieć mikser Pożyczyłam bo nie mam
Ciacho robi się w dwóch turach. Najpierw piecze się ciacho w piekarniku przez pół godz. Ciacho po wyciągnięciu opada (powinien zapaść się tylko środek mi opadł cały). Potem przygotowuje się mus i wypełnia zapadnięty środek.
Efekt, mniamnuśnaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa rozpływające się w ustach czekoladowa pycha
No witam witam po długiej nieobecności. Nie będę się tłumaczyć bo po co. Po prostu opowiem jakby nigdy nic jak to wzięłam się za pieczenie ciasta i o dziwo całkiem mi wyszło, co więcej jest to bardzo fajna zabawa i zamierzam kontynuować moje zmagania.
No trzeba też szczerze powiedzieć że nie jest to też mój pierwszy wypiek.Pierwsze w życiu ciacho, które nie było naleśnikiem ani plackiem ziemniaczanym upiekłam Tomaszowi na któreś tam urodziny i był to biszkopt z galaretką. Rewelacji nie było, a w dodatku nadzorowała mnie mama więc poniekąd się to nie liczy. Odkąd mam jednak swoją własną prywatną kuchnię w wynajętym mieszkaniu zmierzyłam się już z drożdżowymi bułeczkami i sernikiem. Przygoda z bułeczkami skończyła się zablokowaniem drzwiczek od piekarnika bo ciasto chciało wypłynąć na podłogę. A apropos sernika to jest jedyne ciasto którego smaku nienawidzę. Upiekłam ale nawet nie spróbowałam, ktoś zjadł, wszyscy żyją więc jest ok. Także bywa ostro nawet i w tej dziedzinie.
A teraz do rzeczy
trzeba mieć trochę jajek tak z osiem ( my dostaliśmy od Ilony)
trochę cukru ( mamy taką pakę 5 kg)
czekolada gorzka z dwie tabliczki (tata naprzywoził z Niemiec i wszystkie słodkie zostały wyjedzone zostały tylko gorzkie zawartość kakao 70% czyli idealne do tego ciacha)
masełko 1,5 kostki
kakao i żelatynę ale to chyba niekonieczne wg mnie obyło by się bez żelatyny
No i najważniejsze trzeba mieć mikser Pożyczyłam bo nie mam
Ciacho robi się w dwóch turach. Najpierw piecze się ciacho w piekarniku przez pół godz. Ciacho po wyciągnięciu opada (powinien zapaść się tylko środek mi opadł cały). Potem przygotowuje się mus i wypełnia zapadnięty środek.
Efekt, mniamnuśnaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa rozpływające się w ustach czekoladowa pycha
poniedziałek, 18 października 2010
sobota, 25 września 2010
Tłoku nie ma-chociaż jedno takie miejsce. Bo ostatnio wszędzie tłok. Zwłaszcza na ulicach Torunia. Staje na głowie żeby nie zanudzić się stojąc w korku. Łaaaaaa masakra. No i jak w końcu wracam do domu po godzinie ślimaczenia się po ulicach Torunia to padam. Już wiem że mnie to wykończy.
Poza tym mój prywatny komputer się rozsypał. Także skazana jestem na tomkowy Zwłaszcza że ciężko używać komputera którego ktoś inny używa niemal non stop. Wszystko to skutkuje tym że na blogu mym tłoku nie widać.
Zresztą i tak wpadłam w ten idiotyczny wyścig szczurów, wiecie korporacyjny pęd ,więc nic ciekawego o czym można by było napisać się nie dzieje. No kicha normalnie.
2 dni na biebrzy. To sobie poszaleliśmy. 2 dni.
Poza tym mój prywatny komputer się rozsypał. Także skazana jestem na tomkowy Zwłaszcza że ciężko używać komputera którego ktoś inny używa niemal non stop. Wszystko to skutkuje tym że na blogu mym tłoku nie widać.
Zresztą i tak wpadłam w ten idiotyczny wyścig szczurów, wiecie korporacyjny pęd ,więc nic ciekawego o czym można by było napisać się nie dzieje. No kicha normalnie.
2 dni na biebrzy. To sobie poszaleliśmy. 2 dni.
niedziela, 12 września 2010
piątek, 30 lipca 2010
sobota, 15 maja 2010
poniedziałek, 10 maja 2010
niedziela, 18 kwietnia 2010
Przyszła wiosna i siedzenie przed komputerem jest ostatnią rzeczą jaka mi do głowy przychodzi. Ale że jestem w zasadzie wytrwała i jak zaczęłam już umieszczać tu swoje wypociny to przydałoby się robić to w miarę regularnie. A poza tym w pracy ze względu na wiosenne ożywienie rynku budowlanego mamy niemały kocioł, więc zamieszczam zdj odpowiednie do tej sytuacji
środa, 31 marca 2010
sobota, 14 listopada 2009
czwartek, 12 listopada 2009
Subskrybuj:
Posty (Atom)